Od momentu, kiedy zostałam mamą po raz pierwszy rozpoczął się dla mnie „czas zdziwień”. Niemal każdy dzień przynosił nowe doznania z rodzaju poznawania matczynej miłości, testowania własnej zdolności funkcjonowania bez snu, szybkiego podejmowania decyzji w kryzysowych sytuacjach. Zdziwiła mnie też społeczność młodych matek. Być może przez ostatnie sześć lat mentalność mam uległa zmianie, jednak w tamtym czasie fora internetowe przepełnione były moralizatorstwem, osądzaniem, porównywaniem technik wychowawczych, a hasła „mleko modyfikowane” i „ cesarskie cięcie na życzenie” wywoływały burzę z piorunami. Sama urodziłam ponad 4-kilogramowe dziewczynki siłami natury, jednak nigdy nie czułam się z tego powodu lepszą mamą od tych, które boją się bólu. Gdy z przyczyn zdrowotnych przestałam karmić zanim dziewczynki skończyły 2 miesiące, w milczeniu znosiłam spojrzenia pełne dezaprobaty, gdy przygotowywałam mieszankę w miejscach publicznych. Zdziwiło mnie jak mało było w „świecie mam” wzajemnego wsparcia, a jak dużo osądzania innych. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak jest? Dlaczego osądzanie innych to ulubiony sport młodych mam, katolików, Polaków? Wydaje się, że walka o świętości (macierzyństwo, religia) to część naszej spuścizny narodowej, to nasz program genetyczny odziedziczony po poprzednich pokoleniach. Jeśli czuję, że czyjeś postępowanie lub słowa zagrażają „mojej” świętości, od razu organizm uruchamia „pakiet pierwotnego człowieka”, czyli mechanizm walki lub ucieczki, do ciała zostaje uwolniona adrenalina, rośnie wewnętrzne napięcie i agresja, co zaczyna krwawą walkę na słowa, lub atak z ukrycia czyli internetowy hejt.
Z perspektywy kontroli i dbania o własną energię życiową osądzanie, podobnie jak utożsamianie się z czyjąś złą sytuacją, pozbawiają nas energii życiowej. Sprawiają, że podpinamy się pod energię tej osoby lub wydarzenia. Mimo, że w efekcie czujemy negatywne emocje: złość, agresję, smutek, żal, poczucie bezsilności to osądzanie postawy, sposobu życia innych przychodzi nam z taką łatwością i robimy to przy każdej okazji. A okazje pojawiają się każdego dnia. Osądzamy członków rodziny, sąsiadów, współpracowników, a najbardziej lubimy osądzać osoby medialne i celebrytów. Bo kto nie wyrobił sobie zdania o Katarzynie Waśniewskiej, Natalii Przybysz czy Magdalenie Żuk? Uwolnienie z potrzeby osądzania było dla mnie naturalnym procesem na drodze rozwoju duchowego. Dziś nie angażuję się w nagonki napędzane przez media, szanuję wolną wolę każdego człowieka i jego wybór sposobu na życie, szanuję własną energię i prawo do szczęścia. Swoją drogę ku wolności rozpoczęłam jednak od głębokiej analizy przyczyn osądzania innych, znalazłam ich pięć.
- Żyłam w przekonaniu, że moja rzeczywistość jest światem dualnym. To przekonanie jest uwarunkowane zbiorową świadomością naszych przodków, świadomością rodziców i całego społeczeństwa. Dobro i zło. System nagradzania za posłuszeństwo, bycie dobrym, karania za brak posłuszeństwa, nieprzestrzeganie norm. Normy w każdej kulturze są inne. Jeśli ktoś według nas nie przestrzega ustalonych przez nas norm, podlega osądzeniu.
- Zostałam tak zaprogramowana przez rodziców i system szkolnictwa.
- Stawiałam siebie w roli rodzica, sędziego.
- Przynależałam do grupy, w której inni też tak robili.
- Utwierdzałam się w słuszności moich przekonań.
Gdy już zlokalizowałam źródło potrzeby osądzania innych, mogłam rozpocząć pracę nad każdym punktem po kolei. Nie przestałam osądzać ludzi z dnia na dzień. Jednak nauczyłam się świadomości własnych myśli, mogłam trzymać umysł na wodzy. Nauczyłam się jego kontroli i już na etapie myśli mogę wyznaczyć granicę w sądzeniu zachowań innych, mogę „nacisnąć” pauzę i zastanowić się nad znaczeniem moich myśli oraz nad tym, jak one świadczą o mnie jako człowieku. Nazwałam ten proces higieną myśli. To ciężka praca, ale daje wolność, poczucie pełnej odpowiedzialności za swoje czyny i słowa. Doskonalenie się to jeden z celów naszego życia, a osiągamy go poprzez wytrwałość w „małych kroczkach”.
Dopełnienie: Rozwój duchowy jest adekwatny do zmian energii na naszej planecie, obecnie tendencje zmieniają się z walki z Ego (to właśnie dzięki niemu osądzamy i oceniamy innych) na jego akceptację. W wyniku tego nie jest wskazane, aby dążyć do zlikwidowania osądzania, a jedynie mieć jego świadomość i kontrolę nad tym procesem. Dodatkowo należy rozróżniać dwa kompletnie odmienne pojęcia: OCENIANIE i OSĄDZANIE. Pierwsze z nich jest elementem określenia i opisu rzeczywistości w jakiej żyjemy, drugie to wydanie werdyktu na podstawie dostępnych dla nas danych, które ze względu na naszą ludzką naturę, nie są kompletne.